Mieszkanie nabyte w spadku.
Po bardzo burzliwej sprawie o nabycie spadku po mojej zmarłej siostrze sąd po niemal 2 latach wydał postanowienie wedle, którego jestem jednym ze spadkobierców. W skład spadku wchodzi m.in. mieszkanie. Osoba, która według mojej wiedzy do tej pory dysponowała kluczami, a także pobierała korzyści z tego tytułu (czynsz od lokatorów zamieszkujących mieszkanie) wypiera się tego. Lokatorzy nie otwierają mi drzwi. Co mogę zrobić? Czy mogę wezwać ślusarza, który otworzy drzwi i wymieni zamki w mojej obecności, gdy będę mieć ze sobą prawomocne postanowienie sądu? Nie chcę wszczynać awantur, ale jakby nie patrzeć to mam prawo do tego mieszkania, a obecnie zajmują je osoby, o których nic nie wiem i nie mogę się z nimi dogadać, bo mnie unikają.
Nie mogłabyś wejść do tego mieszkania bez pozwolenia jego lokatorów nawet gdyby było to mieszkanie w całości twoje - a rozumiem, że nie jest, że do ciebie należy tylko ta część, którą procentowo dziedziczysz. Jeśli mieszkanie postanowieniem sądu przypadło w całości tobie, jesteś jego jedynym właścicielem, to możesz wezwać lokatorów do opuszczenia lokalu listem poleconym, najlepiej za potwierdzeniem odbioru, żebyś miała dowód, że list został odebrany i kiedy dokładnie; w przypadku nieopuszczenia przez nich mieszkania możesz wystąpić do sądu o nakaz eksmisji. Jeśli mieszkanie jest twoje tylko w części, możesz postarać się porozumieć z pozostałymi właścicielami, a w przypadku, kiedy jest to niemożliwe, możesz złożyć do sądu wniosek o zniesienie współwłasności tego mieszkania; tylko że w takim przypadku nie ma gwarancji, że mieszkanie sąd przyzna akurat tobie.
Mieszkanie jest w 50% moje. Pozostałe 50% otrzymała druga siostra, która przebywa od wielu lat w Kanadzie i dała mi wolną rękę w tej sprawie (notarialne upoważnienie do reprezentowania jej w sądzie i do załatwiania wszystkich dalszych spraw związanych z nabytym spadkiem). Zatem jest to działanie za zgodą wszystkich właścicieli wskazanych w postanowieniu sądu. Problem jest taki, że niewiele wiemy o tych lokatorach. Nie znamy danych lokatorów (imię i nazwisko). Nie wiemy nawet czy oni mają jakąś umowę sporządzoną na papierze na podstawie, której zajmują mieszkanie. Być może to tylko umowa ustna z partnerem mojej zmarłej siostry, który rościł sobie prawo do tego mieszkania. Jak orzekł sąd były to roszczenia bezpodstawne. Jednak mamy przypuszczenie graniczące z pewnością, że przez cały czas trwania sprawy to on dysponował tym mieszkaniem i czerpał korzyści chociaż teraz wszystkiego się wypiera.
To, że mieszkanie jest zajmowanie przez lokatorów wynika tylko z moich kilkudniowych obserwacji i wywiadu z sąsiadami. Próbowałam tych ludzi zaczepić, ale zwyczajnie nie reagują. Gdy pukam do drzwi to nie otwierają. Wydaje mi się, że zostali uprzedzeni przez partnera zmarłej siostry, że mogą być jakieś problemy i lepiej, żeby mnie unikali.
Skoro opcja ze ślusarzem odpada to czy mogę przyjść z policją i próbować się dowiedzieć kim są lokatorzy i na jakiej podstawie zajmują mieszkanie? Ewentualnie czy jak wyśle list polecony do tych ludzi bez zaadresowanie na konkretną osobę to on będzie ważny? Co jeśli odmówią odebrania listu?