Twoja mama zeznawała w sądzie że wcale sąsiada o wycinkę nie prosiła?
Nie zeznawała, bo do sprawy sądowej nie doszło. Prokurator umorzyła postepowanie, złożyłam zażalenie do sądu na to umorzenie a sąd utrzymał w mocy stanowisko prokuratora. W taki sposób do sądu sprawa w ogóle nie trafiła, nie dano szansy wypowiedzenia się przed sądem. Prokurator pogrzebał sprawę.
Moja mama zeznała na policji, że na wycinkę nigdy nie wyraziła zgody. Nikogo też nie wpuściła na teren posesji. Sąsiad zabrał nawet do siebie całe grube drzewo ze 4 m3, a u mnie zostawił morze gałęzi, igliwia.
Brzmi dziwnie. Jakie było uzasadnienie umorzenia? I z jakich artykułów sąsiad miał być skarżony?
Sprawa cywilna swoją drogą jak najbardziej uzasadniona.
Tak, to bardzo dziwne wręcz absurdalne. Zgłosiłam na policji bezprawne wtargnięcie na posesję, wycinkę 17 sztuk drzew, zniszczenie tym samym mienia
oraz kradzież drzewa. Wszystkie te zarzuty nie znalazły finału w sądzie. Mieszkam tam od 5 lat, znałam tych sąsiadów tylko z widzenia. Jak się wprowadziłam to na drugi dzień syn tego starszego pana zapukał do mojego domu, otworzyła moja mama. Chciał rozmawiać z właścicielem działki więc mama mnie zawołała. Nie przywitał się tylko od razu rozkazująco oznajmił, że te drzewa mają być wycięte, bo mu słońce zabierają. Był bardzo niemiły, bywał jeszcze u nas w tej sprawie ze 2 razy, ale ja się nie godziłam na wycinkę. Mówiłam, że najpierw dobrze tam zamieszkam, a pózniej będę o tym myślała, a już na pewno ich nie wytnę, co najwyżej trochę przytnę, bo robiły mi naprawdę piękny widok, były taką otuliną ogrodu. Znajomi z Trójmiasta ostrzegali mnie przed kliką policyjno-prokurtorską w powiecie, gdzie mieszkam, a synowa tego sąsiada pracuje tu w policji...
Dziękuję Ci bardzo za nadzieje na sprawiedliwość w sądzie cywilnym i że mi odpisałeś