Sąsiad wyciął drzewa na mojej działce bez mojej zgody.

Podczas mojej nieobecności sąsiad wszedł na moją posesję i wyciął 17 sztuk około 20-sto metrowych świerków. Doszczętnie zniszczył ogród pozostawiając na dodatek w ziemi pnie oraz całe poszycie gałęzi rozrzucone na całym ogrodzie. Sprawa trafiła do prokuratora, który ją umorzył. Zostało złożone zażalenie na decyzje prokuratora do sądu, a ten utrzymał decyzję prokuratora.
Droga karna zamknięta. Policja, prokurator i sąd trzymali się wersji sąsiada, który zeznał, że o wycinkę poprosiła go moja mama. To oczywiście nieprawda.
Ale co ja mam teraz zrobić? Ogrodu już praktycznie nie ma, zamiast pięknych drzew mam widok na zapuszczone podwórko sąsiada, który naśmiewa się ze mnie za każdym razem kiedy wychodzę na taras. Czy jest sens zakładać sprawę cywilną? Czy sąd cywilny inaczej podejdzie do sprawy czy będzie opierał się na stanowisku sądu karnego?
P.S. Pytam, bo to wysoki koszt adwokata i sprawy, a mnie czekają koszty wywózki gałęzi, co najmniej 2 kontenery (1200 zł wywóz 1-go), koparka do korzeni po świerkach, zasadzenie nowej trawy, jakieś nowe drzewa i płot, żeby nie widzieć sąsiada.

Potwiedź że nie jesteś botem

Wyszukiwarka