Podobno rzekoma sąsiadka dowiedziała się na posterunku policji, że mandat został opłacony i jest to traktowane jako przyznanie się do winy (dowód).
Dokładnie tak.
Ja podejrzewam, że na tych 3000 zł się nie skończy, natomiast córka kobiety, która otrzymała list bardzo martwi się tą sytuacją.
Jeśli będą dalsze konsekwencje zdrowotne to bardzo możliwe. Trzeba zawrzeć ugodę i zapłacić odszkodowanie, a w ramach ugody zawrzeć że to zamyka wszelkie roszczenia w związku ze zdarzeniem i jego skutkami.
3000 zł za szkody wywołane przez jej psa na jej nastoletnim synu (koszt za zastrzyki oraz trauma i strach przed psami
Wcale ta kwota nie wydaje mi się wygórowana, ale jeśli są wątpliwości to zawsze można poczekać na pozew.
Taka możliwość po przyjęciu mandatu w praktyce nie istnieje, poza ściśle określonymi przypadkami z których żaden tutaj nie zachodzi.
Z plotek i obserwacji innych sąsiadów wiadomo, że rodzina tej właśnie sąsiadki to ludzie żyjący na garnuszku państwa (500+, zasiłki, jakieś dorywcze roboty na czarno).
Bez znaczenia dla sprawy.
Nie ma dowodów na to, że to jej pies ugryzł chłopca a z tego co wiem to raczej spokojne ma dwa pieski.
Dowodem jest fakt pogryzienia, leczenia, przyznania się do winy właściciela psa poprzez przyjęcie mandatu. Moim zadaniem nic nie jest na tym polu do ugrania. Chyba, że wykażesz, że w tym zdarzeniu nie doszło do ugryzienia, a zaraz po tym zdarzeniu miało miejsce kolejne w którym doszło do pogryzienia.